wtorek, 30 kwietnia 2013

Przepraszam

Wybaczcie mi proszę, że nie piszę, ale dość mocno krępuje mnie świadomość, że bloga czyta/może przeczytać T.
Co u mnie?
Wytrwale trwam na diecie ABC, jej koniec już 1 czerwca, mam nadzieje, że będzie to magiczny dzień. Wiem, że dalej nie będę zadowolona ze swojej wagi. Chociaż tak usilnie nad nią pracuje, chociaż bardzo leniwie.
Nie przykładam dużej wagi do ćwiczeń, być może dla tego, że nie mam na nie większej siły.
Wcześniej wymigiwałam się brzydką pogodą, teraz gdy jest już ciepło, a humor mam lepszy dalej nie chce mi się podnieść dupki. Ale biorę udział w fajnym konkursie. Następny tydzień to dalszy ciąg wyrzeczeń, ale i dobitka z ćwiczeniami. Trzymajcie więc kciuki.
Jem nie wiele. Bardzo mało. Nie będę podawać wyznacznika kalorii, troszkę mnie znacie i mniej więcej domyślacie się jaką mam normę :)
Ostatnio moim ulubionym posiłkiem był pokrojony baardzo cienko ogórek kiszony z łyżką sera białego i sporą ilością umiłowanego ketchupu. Kalorii tyle co nic, a syciło.
Parę dni temu zamówiłam na:
                                                   www.doz.pl
błonnik jabłkowy i polecony Bisacodyl, mający działanie silnie przeczyszczające, jesli obawiacie się chemii, uzależnienia itd. Jest zamiennik senes/senafor dwie nazwy ale w aptece wiedzą o co chodzi. Senes to tabletki ziłowe w składzie mają jedno jedyne "E" to mniej niż ma większość serków xp
Posiadam obydwa leki.
Po zazyciu bisacodylu nie przytyłam ani grama żrąc cały weekend naprawde duże syfy, a nawet schudłam dodatkowe 0,3kg. Wiem, że to jedynie spadek ciężarów zamagazynowanych w jelitach, ale to zawsze spadek.

Senesu jeszcze nie stosowałam. Jak użyję obiecuję napisać o jego działaniu. I napisać który z tych leków jest lepszy.
Prócz tego nie rezygnuje z chromu i octu jabłkowego w tabletkach. Nie wiem czy jest różnica. Ale na pewno to nie szkodzi :)

Mam dla was małą rekompensatę za nieobecność :)

 JADOSPISY 300KCAL NA CALY DZIEN ;)

 Ś: jogurt naturalny + 2 łyżki otrąb (75kcal)
O: fasolka szparagowa (60kcal)
P: jabłko (70kcal)
K: chrupkie + thincrisp z 1 rożkiem serka topionego+ pomidorek (90kcal)

ZESTAW 2. (300kcal)
Ś: 2 łyżki musli + mleko (80kcal)
O: 2 parówki fitness + 1 mały ziemniak (110kcal)
P: kiwi (40kcal)
K: truskawki (70kcal)

ZESTAW 3. (290kcal)
Ś: jogurt owocowy (40kcal)
O: fasolka szparagowa (60kcal)
P: grejfrut (100kcal)
K: jajko na miękko (90kcal)

ZESTAW 4. (320kcal)
Ś: jogurt owocowy (40kcal)
O: gulasz (indyk 100g + cebula, koncentrat, 1 łyż. mąki (140kcal)
P: chrupkie, łyżeczka margaryny, łyżeczka miodu (50kcal)
K: marchewka (100g) z groszkiem (50g), sos mleko, vegeta, szczypta mąki (90kcal)

ZESTAW 5. (325kcal)

Ś: jabłko (70kcal)
O: sola smażona bt 100g + kiszona kapusta 200g (120kcal)
P: baton musli (80kcal)
K: thincrisp + plasterek szynki (40kcal)

ZESTAW 6. (350kcal)
Ś: 4 łyżki otrąb + mleko (80kcal)
O: szpinak + jajecznica bt (130kcal)
P: gorący kubek (70kcal)
K: jabłko pieczone (70kcal)

ZESTAW 7. (310kcal)

Ś: thincrisp 2 kr + margaryna + zielony ogórek (50kcal)
O: kurczak 100g smażony bt + pekińska z sosem ziołowym (130kcal)
P: petitki małe 16g (60kcal)
K: 2 mandarynki, łyżka rodzynek (70kcal)

ZESTAW 8. (290kcal)
Ś: jogurt owocowy + łyżka otrąb (50kcal)
O: szpinak + 2 kotlety sojowe (90kcal)
P: pomarańcza (60kcal)
K: ser biały na pikantno (cebula, czosnek, zioła) (90kcal)

ZESTAW 9. (300kcal)
Ś: jabłko (70kcal)
O: brokuły (60kcal)
P: surówka: pomidor, 1 ogórka, cebulka, łyżeczka śmietany (40kcal)
K: tuńczyk 100g z cebulką i przyprawami (110kcal)

ZESTAW 10. (310kcal)
Ś: 2 x chrupkie, 2 łyżeczki miodu (80kcal)
O: kotlet wołowy + ogórek kiszony (110kcal)
P: jogurt naturalny z cynamonem i rodzynkami (65kcal)
K: gruszka (55)

ZESTAW 11. (310kcal)
Ś: thincrisp 2 kr + margaryna + pomidor (50kcal)
O: kotleciki pieczarkowe :200g pieczarek, 1 białko, 1 kromki chleba, 1 cebulki, łyżeczka tłuszczu (130kcal)
P: jogurt naturalny cytrynowy (50kcal)
K: pasta jajeczna: 1 jajka, łyż. majonezu, cebula + thincrisp (80kcal)

ZESTAW 12. (290kcal)
Ś: thincrisp + plasterek szynki (40kcal)
O: tuńczyk z ogórkiem kiszony, cebulką, ketchupem (120kcal)
P: truskawki (70kcal)
K: jogurt naturalny z sokiem czarna porzeczka (60kcal)

ZESTAW 13. (350kcal)

Ś: 2 łyżki musli + mleko (80kcal)
O: kotlet z polędwicy wieprzowej - 80 g, kcal)
P: jabłko (70kcal)
K: thincrisp + plasterek sera (40kcal)

ZESTAW 14. (300kcal)
Ś: jogurt naturalny + łyżka musli (70kcal)
O: włoszczyzna w sosie (100kcal)
P: pół kubka kakao (50kcal)
K: jajko sadzone (80kcal)

ZESTAW 15 . (330kcal)
Ś: chrupkie (2 kromki) + dżem (80kcal)
O: warzywa po chińsku (100kcal)
P: Pysio (130kcal)
K: ogórki kiszone 3 sztuki (20kcal)

ZESTAW 16. (310kcal)
Ś: jogurt naturalny śmietankowy (50kcal)
O: buraczki gotowane + puree z 1 ziemniaka (110kcal) P: kisiel (70kcal)
K: thincrisp 2 kr z rożkiem serka topionego i ketchupem (80kcal)

ZESTAW 17. (300kcal)
Ś: ser biały na słodko, migdałowy (90kcal)
O: kalafior (60kcal)
P: gorący kubek (80kcal)
K: jabłko (70kcal)

ZESTAW 18. (310kcal)
Ś: surówka owocowa: 1 jabłka, łyżeczka rodzynek, sos cynamonowy: mleko, maka ziemniaczana (80kcal)
O: brokuły (60kcal)
P: petitki (60kcal)
K: kasza gryczana z wegetą (110kcal)

ZESTAW 19. (320kcal)
Ś: 2 łyżki musli + mleko (80kcal)
O: makaron razowy 30g na słodko: łyż. smietany, łyż. dżemu (130kcal)
P: pomarańcza (50kcal)
K: surówka ogórkowa - 2 ogórki, 1 cebuli (60kcal)

ZESTAW 20. (290kcal)
Ś: thincrisp z polędwicą i ogórkiem (40kcal)
O: makaron razowy 30g + sos pomidorowy (130kcal)
P: pomarańcza (60kcal)
K: jogurt owocowy + łyżka musli (60kcal)

ZESTAW 21. (330kcal)
Ś: chrupkie, łyżeczka miodu (40kcal)
O: kalafior (60kcal)
P: budyń (130kcal)
K: zupa krem: 1 cebula, 1 marchewka, mąka, rożek serka (100kcal)

Wartości obliczone dla następujących produktów:
serek topiony - Krówka Śmieszka Light
parówki - Fitness Sokołów
owoce - małe lub średniej wielkości
pieczywo chrupkie - Chaber, Wasa Crisp'n'Light
mleko - 0,5%
margaryna - Delma (20% tłuszczu)
szynka - Fitness Sokołów
makaron, ryż etc - waga przed ugotowaniem
jogurt naturalny - Leader Price 0%
jogurt owocowy - Fromako Superlight



Smacznego :**

środa, 24 kwietnia 2013

Najlepszego Bejb :*

Kochane pewnie nie wiecie, ja do nie dawna też nie wiedziałam.
Mamy nowego czytelnika naszych wypocin xp Jest nim mój Najukochańszy T :*
Dziś jest dzień jego urodzin więc, pewna, że prędzej czy później to przeczyta chciałam na chwilę oddejść od tematyki bloga i poraz kolejny złożyć najserdeczniejsze życzenia.

Kochanie :* Dużo spokoju, zwłaszcza gdy czytasz moje posty :) Pamiętaj, że i Ty dostrzeżesz w końcu zalety mojej diety (chyba) xp Nieustannego uśmiechu na twarzy :) To nic, że w końcu bolą od niego policzki xp Byśmy zawszę potrafili dość do porozumienia, z dala unikając kłótnie i zwady.
Byśmy byli ze sobą każdego dnia jeszcze szczęśliwsi i jeszcze bardziej w sobie zakochani, w stu procentach sobie oddani. Byś nie tracił do mnie zaufania przez moje "paranoiczne" odchudzanie.
 Wszystkiego co najwspanialsze, Twój grubasek Ann ;*


Wierze, ze w takim dniu urodzinowym. Spelniaja sie nie tylko zyczenia jubilata. 
Wiec dziewczyny życzę i wam spadku wagi, napadów do pohamowania, wytrwałości i systematyczności. Co by wszystko nadprogramowe poszło w cycki!

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Pytacie więc odpowiadam.

Pytacie mnie skąd biore w sobie tyle sił by tak ograniczyć spożywane kalorie?

Odpowiedzi są proste, wręcz banalne.
Mam konkretny jasno wyznaczony cel. Za wszelką cenę chcę udowodnić sobie i być może trochę i innym osobom będącym na diecie, że "chcieć" znaczy móc.

Codziennie rano staje na wadzę, codziennie widzę jak cyferki na niej spadają w dół. To cholernie satysfakcjonujące. Widzieć, że waga spada, a obraz w lustrze to odzwierciedla. Magiczne :)
Efekty motywują do dalszej pracy nad sobą. Lekkie porażki? Jesteśmy tylko ludźmi. Porażki wpisane są w nasze życie. Nikt nie jest doskonały :) Grunt to się nie zniechęcać.

Greta była ciekawa jak wygląda moje dzienne menu xp
Jak już kiedyś mówiłam jestem strasznie wybredna jeśli chodzi o jedzenie. Zawsze byłam strasznym niejadkiem. Mała Ania mówiła tylko "tego nie chce, to mi nie smakuje, nie nie nie"
Dziś często jem oczami i zapachem i to dosłownie;) Jeśli coś nie wygląda, bądź nie pachnie, napewno nie znajdzie się w moich ustach. Najbardziej lubie jeść to co sama uchotuje, lub co ugotuje moja mama.

Śniadania:
-zawsze takie same xp
-chleb maca jedna lub dwie kromeczki zazwyczaj posmarowane jakimś białym serem:
*almette lub almetto podobne we wszystkich smakach koniecznie z keczupem. Kocham keczup <3
lub z ogórkiem kiszonym :)
czasem dodaje też parę cieniutkich plasterków kiełbasy wiejskiej lub ukochanego pieczonego pasztetu z indyka :) oczywiście z keczupem xp
-do tego plush z witaminami z lidla, o którym już kiedyś pisałam i jedna tabletka chromu.

Obiad:
-pierś z kurczaka, w każdej postaci, grilowana gotowana, pieczona(bez tłuszczu)
+gotowane warzywa, zazwyczaj jest to paryka+cebula+kukurydza z puszki lub np fasolka szparagowa
+ogórki kiszone/konserwowe
+tarta marchewka z jog. naturalnym i niestety cukrem
+tarte buraki na słodko tak jak wyżej jog. nat. i cukier
jeśli mamuśka ugotuje, jem też gotowany schab, mięsne pulpeciki z mięsa mielonego.
 +zupa pomidorowa
+rosół "kubek błyskawiczny" z lidla. pyszny i ma tylko 47kcal :)

Kolacja:
-to samo co na śniadanie plus jakiś owoc mandarynka, kiwi, jabłko.

Przekąski:
-pare łyków kefiru
-kiwi
-mandarynki
-guma rozpuszczalna góra dwie.
-ogórki kiszone/konserwowe
-dziabek zupy xp


Wiem,że dość ubogo, ale jak pisze. Jestem wybredna z jedzeniem xp dużo wydziwiam.
Jeśli jesteście ciekawe jak czy tęsknie za normalnym jedzeniem.
OCZYWIŚCIE, że tak.
Najbardziej za kajzerkami z masełkiem plasterkiem sera tostowego podgrzanegow mikrofalówce 15sekund a wszytsko to polane keczupem...najlepsze śniadania ojej...Bez słodyczy o dziwo da się żyć. Oczywiście, że ugryzłabym snikersa albo milky waya. Ale jak to mówią "minuta w ustach, wieczność w biodrach" wyrzuty sumienia jak narazie wygrywają z chwilowymi słabościami.
Jeszcze przyjdzie czas na smakołyki. Ja każdy zdobyty cel zamierzam świetować małym łakociem.
Po za tym w weekendy daje upust pragnieniom i jem to na co mam ochotę. Troszkę od tego tyle, ale dzięki temu metabolizm przyśpiesza. Mogę się założyć, że jutro będę ważyć mniej conajmiej o 0,3kg xp

Teraz mogę troszkę rzadziej zaglądać na bloga. Udzielam się na jednym forum, chciałabym poświęcić temu troszkę czasu. Ale nie zapominam o was.

Trzymajcie się chudo i wytrwałości życzę :*

piątek, 19 kwietnia 2013

Zmiany?

Jest dobrze. Od paru dni przygotowuje sięna urodziny mojego lubego, które wypadają już jutro. teoretycznie dziś jest czwarty dzień z ABC. Ale, ze względu na urodziny i świadomość tego, że w sobote zamiast zjeść 100kcal zjem 600kcal. Musiałam maksymalnie skurczyć się w limitach. By to co odpuszczę sobie przez te dni zjeść bez aż tak wielkich wyrzutów sumienia jutro.
Dzień pierwszy 310kcal
Dzień drugi 35kcal
Dzień trzeci 30kcal
Dzień czwarty (jak do tej pory) 2kcal

Tak więc jest dobrze. Obawiałam się, że nie będę miała na nic sił. I faktycznie wczoraj było marnie, ale po rozmowie z koleżanką wykrzesałam z siebie siły na godzine szybkiego treningu na orbitreku, jak zawsze w gumowym pasie. Oglądanie w czasie biegania telewizji i tych szczupłych dziewczyn jest cholernie motywujące. Za każdym razem gdy taką widziałam przyśpieszałam tępa. A dziś? Nie mogłam oczom uwierzyć bo z wczorajszego 47,2kg zostało 46,6kg!

Nie da się ukryć, że w trzymaniu diety. Bardzo pomaga mi mój kalendarz. Mam w nim rozpisany każdy dzień z osobna, każdą zjedzoną kalorie. Limity SGD rozpisane do 1 czerwcza. Dodatkowo pomagają mi rysunki i motywatory na koniec każdego dnia. Taki kalendarz to świetna sprawa. Bo masz czarno na białym sukcesy i porażki. Dzięki niemu zauważyłam, że normalnie, żywiąc się w weekendy(tym samym przybierając na wadze dodatkowy kilogram) w ciągdu tygodnia roboczego jestem w stanie zrzucić jeszcze więcej niż ograniczając się również w weekendy.

Wnioski:
SGD dalej będzie moim wyznacznikiem tego do kąd mogę się posunąć z jedzeniem. Jednak na pewno raz w tygodniu, a może i dwa robię sobie głodówkę. I ćwiczę przynajmniej raz w tygodniu.
Co do celów. Im dłużej siedzę w temacie im częściej rozmawiam z wami dochodzę do wniosku, że waga 43 kg nie będzie jakimś tam super wyczynem zwłaszcza przy moim wzrościę. Tak więc podnoszę sobie poprzeczkę. Mój cel ostateczny 40 kilo. Nawet w gimnazjum nie miałam takiej wagi więc, obraz w lustrze może być całkiem apetyczny.

Małe jest pięknę :)) 

i teraz pytanie do was chciałabym zrobić jakąś pomocną notkę.
I wacham się miedzy właśnie moimi spodenkami gumowymi, a sama nie wiem czym. Jeśli macie jakies pytania czy prośby o notke w danej tematyce.Piszcie. A ja zagłębie się w temat i wyłoże wam wszytsko na tacy :)

Trzymajcie się chudo.

I przepraszam, że nie komentuje tak waszych blogów, jestem na nich codziennie i baardzo wam kibicuje. ale nie mam az tyle czasu by kazdej napisac to co bym chciala. a bardzo chciala bym poznac kazda z was tak bardziej prywatnie. wiec jesli jestescie zainteresowane, chcecie troszke wsparcia motywatcji piszcie 46893772  na gadu jestem bardziej wylewna xp

czwartek, 18 kwietnia 2013

Dieta baletnicy

Tak jak prosiłyście dzisiejszy post w całości poświęcony będzie diecie baletnicy.
Dość mocno zgłębiłam się w temat by powiedzieć wam o niej jak najwięcej.

Zaczynamy

Dieta baletnicy ponoć jest bardzo wymagająca, przeznaczona jedynie dla wytrwałych, gdyż granicza się do spożywania tylko jednego rodzaju składnika przez 1 do 2 dni. Dieta trwa 10 dni. Nie wiem, jeśli mamy juz doświadczenie z dietami typu SGD czy ABC, nie wydaję mi się by baletnica była czymś super trudnym. Chociaż dla początkujących, tak to może być wyzwanie.
W internecie można znaleźć dwa warianty tej diety. Ja znalazłam coś takiego:

Dieta baletnicy – wariant I
1, 2 dzień – woda i/lub kawa bez cukru (może być z mlekiem beztłuszczowym);
3,4 dzień – ser biały: odtłuszczony, wiejski, homogenizowany, naturalny, jogurt naturalny;
5,6 dzień – ziemniaki w mundurkach;
7,8 dzień – tylko białe gotowane chude mięso;
9,10 dzień – warzywa zielone: sałata, ogórek, brokuły, zielona papryka itd itd
 
Dieta baletnicy – wariant II
Każdego dnia spożywamy tylko jeden z wymienionych poniżej 10-ciu produktów niskokalorycznych:
1. Migdały – zmniejszają uczucie głodu oraz zapotrzebowanie na słodycze (cukier);
2. Jajka – zmniejszają łaknienie;
3. Mleko – najlepsze niskotłuszczowe: usprawnia metabolizm i przyswajanie wapnia przez ustrój;
4. Szparagi – ułatwiają zarządzanie gospodarką wodną organizmu;
5. Sałata – pomaga pozbyć się nadmiaru wody i tłuszczu, dostarcza ważnych i niezbędnych witamin;
6. seler – działanie takie samo jak sałaty;
7. chude mięso – dostarczyciel białka niezbędnego do budowy mięśni; pomaga skuteczniej stracić tkankę tłuszczową;
8. jabłko – dostarczyciel błonnika oraz pomocnik w spalaniu nadmiaru tkanki tłuszczowej;
9. woda – przyspiesza metabolizm, zmniejsza łaknienie;
10. grejpfrut – cytrus pomagający w spalaniu tkanki tłuszczowej jednocześnie dostarczyciel energii.

Wariantów pod żadnym pozorem nie należy ze sobą mieszać. Decydujemy się na jeden i jego się trzymamy. Nie mogłam znaleźć w jakich ilościach należy spożywać dane produkty. Jedno jest pewne napewno nie należy się nimi opychać. Gdyż np migdały mają sporo tłuszczu, ziemniaki jak wiadomo tuczą itd. Należy zachować umiar. Jedna dziewczyna, która zdecydowała się na wariant pierwszy. Napisała, że jadła jednego średniego ziemniaka na śniadanie, dużego na obiad i na kolacje znów średniego. Tu dokładniejszy plan ilościowy musimy wypracować sobie same. Czy decydujemy się na 3 czy na 5 posiłków dziennie.
Dziewczyny na niej wymiękają widziałam, że często poddają się już po 4 dniu.

Obietnice są wybitnie kuszące, pisze bowiem, że można zrzucić na niej do 10KG! Jednak ja czytałam, że to mit, a schudnąc można max do 7,5 kg. I żależy to też od tego od jakiej wagi zaczynałysmy diete. Wiadomo, że osobom większym będzie znacznie łatwiej. Dziewczyny już chudsze napewno nie mogą liczyć na takie spektakularne efekty.

Dodatkowe uwagi:
-efekt jojo przy niej jest gwarantowany, chyba, że dalej będziemy ograniczać kalorie do niezbednego mimi minimum xp
-ponoć drugiego dnia moga pojawić się zawroty głowy, ale spowodowane jest to nie dożywieniem. Dziewczyny mające doświadczenie z głodówkami raczej takiego problemu mieć nie będą.
-by efekty były pewniejsze. Należy ćwiczyć codziennie minimum przez 30 min dziennie.

Podsumowując:
Dieta pozornie restrykcyjna, głównie dla osób  mających już doświadczenie w jakby nie było głodowaniu. Nie jest czasochłonna, jedzenie mozna przygotować sobie dzień wcześniej. Ja osobiście nie widzę minusów. I napewno się skuszę, na wariant pierwszy.  Najpierw jednak muszę wytrwać na SGD. Którą szczęśliwie kończe w dzień dziecka.

Jeśli któraś z was skusi się na taniec z baletnicą, piszcie proszę o efektach tej diety. Jestem bardzo ciekawa. a tym czasem uciekam.
Mam nadzieje, że udało mi się choć trochę rozjaśnić ten temat. Ściskam was :* trzymajcie się ciepło :**

wtorek, 16 kwietnia 2013

ANA

Dekalog pro any.
1. Jeśli nie jesteś szczupła, to znaczy, że nie jesteś atrakcyjna.
2. Bycie szczupła jest ważniejsze od bycia zdrową.
3. Będziesz się głodziła i robiła wszystko co w Twojej mocy, aby wyglądać coraz szczuplej.
4. Nie będziesz jadła nadprogramowo bez poczucia winy.
5. Nie będziesz jadła niczego nadprogramowo bez ukarania siebie za to.
6. Będziesz A kalorię i ograniczała ich ilość.
7. Najważniejsze jest to, co mówi waga.
8. To proste: chudnięcie jest dobre, a przybieranie na wadze - złe.
9. Nigdy nie jesteś „zbyt” szczupła.
10. Bycie szczupła i niejedzenie są dowodami prawdziwej siły woli.
11. Waga jest wskaźnikiem moich codziennych sukcesów i porażek.
12. Wierzę w perfekcję i chcę ją osiągnąć.
13.Droga do szczęścia jest stawaniem się kimś lepszym niż wczoraj.


Alfabet pro any.
A-Anoreksja-moja królowa
B-Bezsilność-wkrada się w życie...
C-Chudnięcie-im więcej tym lepiej...
D-Doskonałość-zawsze daleka
E-ED-zaburzenia łaknienia
F-Figura-wciąż nie ta upragniona
G-Głodówka-szczyty wytrzymałości
H-Hamowanie głodu-tabletkami...
I-Izolacja-tylko ja i ana
J-Jedzenie-zabronione!
K-Kalorie-obsesja liczenia
L-Lustro-odbicie sprawia rozpacz
M-Męczarnia-katowanie się ćwiczeniami
N-Nałóg-nie do zwyciężenia
O-Osamotnienie-przecież nikt nie rozumie
P-Pragnienie-bycia piękną...
R-Ratunek-ale po co...
S-Satysfakcja-jest cudowna...
T-Thinspiracje-pomagają
U-Ukrywanie niejedzenia-ciągły stres
W-Ważenie się-chwila niepewności
Z-Zero-wymarzona waga...

Od początku.

Chciałam by ten blog by inny. By było o dietach dosłownie, ale z dystansem na luzie z humorem.
Pozytywne nastawienie przyniosło pozytywne skutki. Na chwile.
Widze, że diteka ABCD nie jest do końca skuteczna, acz uwielbiam ją za ten rygor.
Ale to nie wystarcza...obejrzałam ostatnio trzy filmy.
Cene doskonałości, Umrzeć dla tańca i Czarnego łabędzia.
Te trzy filmy zostały nakręcone z zamiarem odstraszenia, i uświadomienia nam, jak zgubne skutki ma dążenie do perefekcji. Ale wiecie co? Na mnie te trzy filmy zadziałay zupełnie inaczej. Nie odstraszyły mnie. Podziwiałam te trzy dziewczyny, za to jakie były silne. Zazdrościłam szczupłej sylwetki. Ostatnie dni czytałam duużo o Anie, dziś chce zagłębić się w temat Mii czy Mai jak tam wolicie. Wiem, że choćbym bardzo chciała, a uwierzcie mi na słowo chce bardzo...schudnąć i nawet przez chwile mieć poważny problem z ED. To wiem, że mi się to nie uda.
Dla czego? Bo jestem zbyt zrównoważona tam  w głowie i za bardzo lubie jeść. Cieżko jest powiedzieć nie.

Ale dam rade! Jutro kupuje papierosy, choć gardzę palaczami...uważam, że są za słabi by rzucić. Ale jeśli cygary mają mi pomóc gdy chce zjeść..to dla czego nie?
Dziś byłam puerwszy raz na rolkach. Na pierwszy dzień godzina. Jutro dwie. Później chce jeździć dwa razy dziennie po dwie godziny. Kiedyś jeździłam codziennie i wyglądałam rewelacyjnie.
Dużo osób biega..nie wiem czy była by to dobra forma spotu dla mnie? Chyba bym się nudziła. Narazie pojeżdżę, zobaczymy co bd później.

Zmieniam tego bloga. Nie chce by był on taki kolorowy bo to nie jest skuteczne. teraz bedzie bardziej PRO, będzie mocniej o Anie i Mai...chce się w to wkręcić. Będę szukac ciekawych tekstów i porad i co po chwila je publikować z nadzieją, że pomoże to mnie, a może i wam.

Pozdrawiam.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Wybaczcie

Wiem, że nie było mnie przez pare dni. Miałam najzwyklejsze w świecie doły. 
Troszkę pokłóciłam się z mym Lubym w dodatku wczoraj zauważyłam, że waga minimalnie się podniosła. To mnie zdołowało. Bo cały ten weekend bardzo uważałam na to co jem, nie piłam dużo by nie mieć ochoty na jakieś przekąski. Podejrzewam jednak, że wzrost wagi był chwilowym buntem organizmu, a także ciężarem spowodowanym wypiciem w w niedziele trzech piw i kilku drinków, w nocy strasznie mnie suszyło więc wypiłam cały sok porzeczkowy. A to przecież trochę waży.

Ale dziś jest lepiej. Dziś jest czas tygodniowych podsumowań, refleksji i spostrzeżeń.

Waga tydzień temu, a waga dziś:

48,6 kg    dziś   46,9 kg

O ubytych centymetrach raczej nie ma co pisać, z nóg nie ubyło nic. Jedynie z brzucha uciekły 4 cm! co z resztą zauważam. Zawsze najprędzej uciekają mi centymetry właśnie z tej części ciała, a z nogami muszę się męczyć.

 5-7 lipca jadziemy razem z jedną parą nad soline. I tu jest mój cel. Bowiem dziewczyna mojego kolegi jest straasznie szczuplutka, jest maleńką kruszyną co z resztą zabawnie wygląda przy takim wielkim chłopie jak on. 
Wiem, że do tego czasu napewno nie będę wyglądać jak ona, mamy inna budowę ciała, w moją sylwetkę wpisane są bioderka i kształtny tyłek, który z resztą lubie. Jednak też chcę wyglądać dobrze, nie chce obawiać się wyjścia nad wodę i tego, że porównując nas bdmy trochę jak bolek i lolek. Ona wyższa i szczuplejsza, a ja ten blond kurdupelek z większą dupcią. 
Ale uda się wierze w to.

Teraz pytanie do was, gdy widzę orbitrek w dużym pokoju robi mi się słabo. Mam świadomość, że muszę poćwiczyć, że wypada, pasuje chociaż chwile, no ale nie chce mi się. Teraz moja dieta nie wychodzi ponad 350 kcal. dziennie zjadam około 300 czasem mniej i jestem najedzona, ale na bieganie nie mam już sił.  Czy uważacie, że z samą dietą jestem w stanie do końca kwietnia ważyć 45-44,5kg? Kurcze no..wiosna nam nie sprzyja..wczoraj może i świeciło słońce, w Rzeszowie był piękny dzień, jednak to za mało by podładować moje akumulatory. Może jak zrobi się cieplej ale narazie nie mam sił chęci na bieganie...Czy sądzicie, że taka dieta i picie duużo wody wystarczy? Pytam was, bo sama nie mam jeszcze takiego doświadczenia, nie mam na czym się opierać.

Z niecierpliwieniem czekam na odpowiedź.

A teraz chciałam przeprosić, wiem, że nie jestem na waszych blogach codziennie aktywna, jednak wchodzę na nie zawsze, szukam u was inspiracji natchnienia, kopniaka w rozleniwione cztery litery. Zaraz zerknę do was znów, skomentuje dodam coś od siebie. 
Wybaczcie mi tylko to chwilowe zamulenie. Mam już serdecznie dość tej pogody...co dzień jest szaro, buro, zimno. I uwierzyć, że anglicy mają tak prawie cały rok...nie wiem jak oni sobie z tym radzą..nie wiem może warto łykać wit. D w tabletkach..albo udać się na solarium, żeby choć trochę się ogrzać, przyświecić troszkę ciałku...nie wiem...jestem wyczerpana i zdołowana i rozżalona bo nie wiem co  z tym zrobić

!!!!!i jeszcze tylko szybka wiadomość dla tych które dieta pozbawia witamin i tych najważniejszych wartości energetycznych. Kupiłam w lidu, plusha z witaminami kosztuje to jakies 3-4zl za 20 tabsów. jedna taka tabletka dostarcza po 100% z wielu rożnych witamin dziennego zapotrzebowania, organizmu.polecem podejżewam, że żadna z nas nie chce wylądować w szpitalu.!!!!!

Pozdrawiam serdecznie ścisam, przesłyłam duużo ciepła wasza Ann.

piątek, 5 kwietnia 2013

Brak pomysłu na tytuł

Hymm...od czego by tu zacząć?
Waga o dziwo spada każdego dnia, każdego dnia jestem coraz to dumniejsza z siebie i zaczynam dostrzegać efekty. Widzę, że najwięcej ubywa mi gdy spędzam godzinę na orbitreku i ograniczam się do absolutnego minimum żywieniowego. wczoraj zjadłam 310kcal w tym nagroda za osiągnięty cel łyżka tortu i pół bezy, na siłę przebiegłam godzinę..a dzisiaj? 47,6 toż to cud :)
Tato pożyczył mi swoje jakby spodenki treningowe, które nie przepuszczają powietrza, bez co bardziej się pocimy i spalamy więcej. Jak kiedyś coś takiego zobaczycie, nie zastanawiajcie sie tylko KUPUJCIE. Bo gdyby nie one, jeszcze bym walczyla z tłuszczykiem na biodrach.

Tyle zachwalania. Pomyślałam, że dziś napiszę wam na co w mojej diecie miejsca nie ma.

Całkowicie wyeliminowałam:
-chleb-
-śmietanę-
-cukier-
-słodycze-
-masło, margarynę-
-mąkę-
-soki i inne kolorowe napoje-
-orzeszki, bakalie-
-płatki do mleka-
-ryż-
-makaron-
-banany-
-ziemniaki-
-jajka(bo nie lubie)-

A z tego składa się moja dieta:
+mandarynki+
+mace sonko+
+jogurt naturalny+
+pierś z kurczaka+
+cebula+
+papryka+
+woda z wyciśnięta cytryną+
+brokuły+ 
+ser biały almette lub zwykły twaróg+
+ogórki konserwowe/kiszone (jem ich strasznie duzo)
+sałatki warzywne (bez śmietan i majonezów)
+ketchup!!!+


Wiadomo jednak, że jeśli mamuśka postanowi zrobić schab, albo kurczaka w panierce...to oczywiście zjem ze smakiem. Jednak staram się wszystko ograniczyć do minimum. 

Moje śniadania to maca sonko przeważnie z almette i ketchupem i pare ogórków konserwowych.
Na obiad jem warzywa czasem z gotowaną piersią w ziołach, żeby nadrobić braki białka coraz częściej sięgam po pół szklanki kefiru. I nie pije nic innego po za wodą mineralną z wyciśniętym sokiem z cytryny.
Gdy mam chęci na podjadanie sięgam po mandarynki, ogórki konserwowe, kawałek jabłka.

Wiem, że zaraz usłyszę, że mam bardzo ubogą i niezdrową dietę. Ale zawsze byłam wybredna jeśli chodzi o jedzenie..teraz będąc na diecie nawet dodałam sobie kilka warzyw, które chcąc nie chcąc jem.

Dziękuje wam wszystkim za ciepłe słowa, za to, że tak bardzo we mnie wierzycie. To strasznie motywuje. I cholernie podbudowy wuje. Jesteście wspaniałe..dziekuje każdej z was za obecność. :*

Motto na dziś: Po prostu szczęśliwie dążmy do celu. Wiara jest naszą siłą. 

 
 

środa, 3 kwietnia 2013

Owocny bilans ;)

Po pierwsze chciałam podziękować każdej z osobna za, każde pozytywne słowo. Strasznie budujące jest widzieć, wsparcie z pozoru całkiem obcych osób. Naprawdę jesteście wspaniałe. Zaraz wchodzę na wasze blogi i uaktualniam swoją listę blogów :) Zaraz znajdzie się dla was dodatkowe miejsce :)

Ale najpierw podsumowanie wczorajszego i dzisiejszego dnia.

02.04.2013r. 
-Głodówka
-godzina na orbitreku (pobiłam swój rekord o 20min) + 40 brzuszków
-4 ogórki konserwowe - 8kcal 

Wczorajsze wymiary:
Waga: 48,6kg
Łydka: 35cm
Nad kolanem: 39cm
Udo: 49cm
Brzuch: 75cm
Ramie: 24cm

Dzisiaj :) cudowne zaskoczenie :)

Waga: 48,2kg!!

Śniadanie: 2mace + 2łyzki sałatki warzywnej z ketchupem = 80kcal
Obiad: warzywa (cebula+papryka+plasterek ananasa) gotowane z sosem chińskim = 80kcal
Podajdki: mandarynka 27kcal + cukierek 15kcal
Kolacja: maca+serek+3 ogórki konserwowe=35kcal

Suma: 237kcal

Braawo jaa! :))

Z początku planowałam zjeść 500 kcal w ciągu dnia..ale po głodówce wydawało mi się to strasznie dużo. I o dziwo idzie na tym wytrwać ;)
Powodzenie moje Kochane chudzielce :** Jesteście wspaniałe:* Dziękuje za każde ciepłe słowo :**

wtorek, 2 kwietnia 2013

Plan na dziś? DETOX!

O ile w niedziele udało mi się uniknąć wszelkiego kalorycznego zła, tak wczoraj popłynęłam, nie patrząc wstecz. Za nic miałam swoje przysięgi i postanowienia, za nic zgrabniejsze uda, perfekcje? Nie! Kiedy pod nosem ląduje talerzyk najpyszniejszych ciast mamuśki Twojego lubego, jesteś z góry na przegranej pozycji..jak to pachnie, a jak wygląda...obżarłam się za cały miesiąc.

Mój plan na dziś? DETOX.
Cały tydzień tylko z jednym jedynym Jabłuszkiem, zielone czy czerwone, słodkie czy kwaśne. Jem tylko to. A później ABC.
Ładna pogoda (wierzę, że) coraz bliżej. Musimy zachwycić świat naszymi cholernie zgrabnymi nóżkami..tak one są moim największym kompleksem.

Dziś się nie waże, nie chcę...nie chcę się dołować. Na dnaich planuje kupić piękny dziewczęcy kalendarz, będę w nim notować wszystkie pożarte kalorie, i wykonane ćwiczenia.

Motto na dziś: "Będziesz piękna, choćby Ku**a nie wiem co!"